Thursday, July 31, 2008

Londyn - Tampere - Blageovgrad

Koniec czerwca, początek lipca - czas, który mogę nazwać czasem podróżniczki :) Przesiadki z jednego samolotu w drugi :)
Najpierw Londyn - warsztaty dla studentów. Fantastyczna praca, i dużo dużo satysfakcji. Grupa ludzi wesołych, pogodnych, a jednocześnie niesamowicie otwartych i dojrzałych. Jeden z tych warsztatów, jakich mało, i które pozwalają uwierzyć, że to co robię ma sens... Wieczory - łażąco - zwiedzające. Michał przeciągnął mnie po całym Londynie, a moje nogi błagały o jakiś spokojny pubik, gdzie napijemy się zimnego piwka.. co też wynegocjowałam :)
Prosto z Londynu - Tampere. Wróciły wszystkie wspomnienia...po dwóch długich latach, trochę grubych, trochę chudych, wreszcie w Tampere... dwa tygodnie w miejscu, gdzie życie troszeczkę zwalnia swoje tempo i pozwala odnaleźć te malutkie momenty w życiu, którymi można się cieszyć. Wizyty u dobrych znajomych - Mii, Johanny (i ich dzieciaczków... zostawić na dwa lata i prosze, jakie efekty...). Jaaniki nie było, ale spotkamy się niedługo. I oczywiście Christian, który gościł mnie w swym małym pokoiku... :) No, myślę, że na muszce nikt go nie trzymał :) Myślę, że był z tego faktu równie zadowolony jak ja :) Moje Tampere... spacery nad jeziorem, zachody słońca, złote, czerwone, jaśniejące... Jazda na rowerze, z małymi wypadkami (no proszę, z roweru nie spadłam od ... bardzo bardzo dawna ;)) kino, leniuchowanie z książką, plaża, jeziorko, słońce... trochę szperania na uniwersytecie, i przede wszystkim wiele wiele wiele uśmiechu i radości. Zdecydowanie odkrywam smaki i uroki życia jak.. jeszcze nigdy w życiu! :D Dostrzegam różnice między tym co było i tym co jest, i nie da się tego nawet porównać. Nigdy w życiu! Kiedy małe proste słowa niosą w sobie taką treść, jakiej nigdy nie było w wielkich słowach... Zmiany :D I to dopiero początek...
I prosto z jednego samolotu - w samolot do Bułgarii. Takie łagodne przejście z szoku kulturowego - wakacje- praca. Spotkanie projektowe z projektu UE, którego jestem koordynatorem merytorycznym. Spotkanie bardzo udane, z niesamowitymi ludźmi. Najpiękniejsze wspomnienie - miliony robaczków świętojańskich podczas nocnego spaceru do hotelu. Szum rzeki i te niezliczone światełka dookoła... marzenie :) gdyby mieć pod ręką ukochanego, to najromantyczniejszy spacer :) Tydzień upłynął na miłej pracy, jeszcze milszych spotkaniach obiadowych i najmilszym zwiedzaniu. Piękny to kraj, z tak śliczną i cudowną naturą, którą można się tylko zachwycać. Szkoda, że tyle potencjału jest niewykorzystanego. Wracając wydaje sie, że Warszawa to stolica tego największego europejskiego formatu :)
A ja już czekam na kolejny urlop :D